Jeśli śledzicie naszego bloga, to wiecie, że Siedlisko w Purdzie to nie tylko „Perła w Stodole” (o której faktycznie piszę najwięcej), ale również 13 hektarów gruntów urozmaiconych stawami. Pierwszy położony najniżej, zachowaliśmy w naturalnym stanie. Drugi był bardzo zamulony i jeszcze bardziej zarośnięty. Tu nasuwa mi się pewne zabawne porównanie, ale nie ośmielę się go użyć, pozostawię to waszej wyobraźni :) Jak pamiętacie poświęciliśmy„temu stawu”:) dużo czasu i pracy by doprowadzić go do stanu „używalności”. Dziś wprowadzili się do niego pierwsi mieszkańcy. Liny, okonie, amury i jesiotry.
Oczywiście za nim „zameldowaliśmy” rybeńki, Marcin codziennie obserwował stan wody. Jako „znawca” wie, że aby zarybianie zakończyło się sukcesem woda musi odstać minimum 3 tygodnie i musi w niej zapanować równowaga biologiczna. Pierwszą taką oznaką było pojawienia się glonów. Dalej już wszystko potoczyło się szybko. Bardzo ostrożnie przetransportowaliśmy rybki w plastikowych woreczkach wypełnionych wodą i powietrzem. Zanim Marcin wpuścił je do stawu, położył woreczki na powierzchni wody, po to by doszło do wyrównania temperatur.
Po kilkunastu minutach, delikatnie otworzył woreczki i ... tyle je widzieliśmy. Domyślamy się, że schowały się w ciemnym, spokojnym miejscu i tam się aklimatyzują, a niebawem dołączą do nich kolejne gatunki.